15 kwietnia 2013

6.Love Egoist part 2


Ale lubię tę piosenkę ! :) Jest taka prawdziwa  
Rozdział drugi : Moje szczęście

David Fergusson był bardzo znany w Hogwarcie.  Większość dziewcząt śledziła każdy jego krok. Wśród nich  znajdowały się takie strasznie głupie i takie, których nigdy bym o to nie posądziła. Myślę, że spokojnie mogłabym się zaliczyć do tej drugiej kategorii. W  sumie było mi tego wstyd i nigdy nie pisnęłam słowa o tym, że podkochuje się w Davidzie, choćby Marcie. Próbowałam to ukryć, ale  czasami bywało trudno. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę moje szczęście, a właściwie jego brak. Bo widzicie, oprócz wrodzonego jąkania się mam też tendencje do… Hmm jak to określić ? Może supermega wpadki ?  Na przykład wywalenie całego regału filiżanek na wróżbiarstwie  ? Stara Trawneley o mały włos nie dostała zawału. Albo spłoszyłam hipogryfa na opiece, zaatakował wtedy całą klasę…

Ale dość o moich wpadkach. Wróćmy do początku.

David Fergusson był ścigającym, a zarazem kapitanem drużyny Gryfonów. W piątej klasie mieliśmy razem zaklęcia. Profesor Flitwick dobrał mnie i jego w parę.  Ćwiczyliśmy zaklęcie odpychające. Podpalił mi przez przypadek szatę i potem gorąco mnie przepraszał. Nie wiem nawet czy znał moje imię. Pamiętam, że wcześniej mijałam go na korytarzach i zawsze przykuwał moją uwagę. Wiecie jak to bywa… Widzicie jakiegoś chłopaka i zachwycacie  się tym jaki jest przystojny.

A po tej lekcji całkowicie straciłam głowę. Wydawał mi się taki  czarujący i inteligentny.

 Nagle przestałam być znana wśród nauczycieli jako sumienna, bystra krukonka. Moje myśli zaprzątał tylko on, on i on. Początkowo moje koleżanki zaczęły się martwić, zwłaszcza Martha. Myślę , że czegoś się domyślała, ale zabrakło mi odwagi aby się jej przyznać .

 No a dziś gryfoni mieli trening. Bodajże drugi w tym  sezonie…

Właściwie to nigdy nie interesowałam się Quidittchem. Uważam to  po prostu za nudnawy sport, więc zwykle nigdy nie bywam na meczach. Wolę się zaszyć, gdzieś w pustym dormitorium i poczytać książkę.  Zawsze jest tak cicho…

Dziś po raz pierwszy  poszłam na trening Quidittcha. Dźwigałam  ze sobą butelkę wody, która po dodaniu tamtej substancji zrobiła się nieco szarawa. A jakim cudem mogłam ją wcisnąć Davidowi ?  Tego nadal nie wiedziałam. Ale jednego byłam pewna - ten kolor odstręczyłby nawet trolla.

Gdy przyszłam , zastałam typowy obrazek, ponad boiskiem śmigali gracze, a na murawie piszczał ich funclub. Tak  właśnie nazywam nie zbyt mądre dziewczyny, które całymi dniami  czytają dział porad w ‘Czarownicy ‘ i wymyślają coraz nowe sposoby na zredukowanie cellulitu.  Najczęściej są to gryfonki, choć zdarzają się też puchonki, a czasem, o zgrozo krukonki.  No cóż , zawsze można znaleźć na to wytłumaczenie. Pewnie tiara przydziału miała strasznie kiepski  humor albo uznała to za świetny dowcip, aby przydzielić takie idiotki do domu kruka.

Muszę powiedzieć, że czułam się strasznie niezręcznie, jakbym do nich należała- Fuj, fuj, fuj.

Weszłam na trybuny, nie pozostało mi nic, tylko czekać na koniec lub przerwę w treningu. Dla zabicia czasu zaczęłam czytać książkę. Nie wiem ile mi zajęło czytanie jej. Tak właściwie to nie mogę tego tak nazwać. Cały czas biegałam wzrokiem po dwóch tych samych linijkach tekstu i nie rozumiałam ich znaczenia. Zaczęłam gryźć kciuk. Często robię to nieświadomie gdy się stresuję, to nawyk z dzieciństwa. Moja mama za wszelka cenę próbowała mnie tego oduczyć i nawet jej się to udało. No… Prawie , gryzę palce tylko gdy się denerwuję.

 Z zamyślenia wyrwał mnie hałas. To dziewczyny zaczęły jeszcze głośniej piszczeć, krzyczeć i gwizdać na  lądujących zawodników. Zadrżałam . Oto zbliżał się ten moment. Ręce nagle stały się lodowate, a policzki wręcz przeciwnie, paliły jak ogień. Widziałam jak on ląduje , otoczony przez te dziewczyny. Uśmiecha się uprzejmie, rozmawia mimo zmęczenia. Nogi mi odmawiały posłuszeństwa. Dlaczego w ogóle ja tu przyszłam ? Zejdź wreszcie z tej ławki !- krzyczałam do siebie w myślach. Ale dalej stałam jak słup soli. Miałam ochotę tylko dać nurka pod ławkę i zostać tam dopóki tłum się nie rozejdzie. Powoli wstałam i zaczęłam schodzić z trybun. Byłam już blisko. Wystarczyło tylko wziąć głębszy oddech i zawołać go . Brakowało mi odwagi , żeby to zrobić. Czasami naprawdę zazdroszczę takim dziewczynom . Ja toczę ze sobą za każdym walkę choćby jedno słowo, choćby o jeden ruch. No i co robić ? Chyba sobie już pójdę. No, dobry pomysł, bardzo dobry. Już miałam się odwrócić i szybko pomaszerować w kierunku zamku, gdy  odezwał się jakiś głos.

- Ooo ! Umieram z pragnienia! Mogę?- nie czekając na moją odpowiedź wyrwał mi butelkę i wypił wszystko do dna.

Macie czasami takie wrażenie, że nieustannie prześladuje was pech ? Bo ja mam. Nie dość , że urodziłam się jako kompletny milczek, a mój obiekt westchnień w ogóle nie zwraca na mnie uwagi to jeszcze daję eliksir miłosny , a raczej bierze go sobie od mnie, chłopak , który wzbudza w mnie bardziej strach niż uwielbienie. Drobne niepowodzenie ? Powiedziałabym, że fatum.

 Pamiętam Justina Mitchella z pierwszej klasy jako niewysokiego , blondwłosego gryfona. Chodziłam z nim na zaklęcia, runy i historię magii. Potem w drugiej, trzeciej i czwartej jakoś się złożyło, że nie mieliśmy wspólnych zajęć. Czasem widziałam go na korytarzu.

Po wakacjach  po czwartej klasie wrócił do szkoły jako łamacz kobiecych serc.  Jakże się zmienił w zaledwie dwa miesiące ! Wszystkie dziewczyny mdlały na jego widok, a on  traktował je jedynie jako dobre koleżanki. Z żadną nie łączyły go zażyłe stosunki.  Trochę jakby nie zauważał , że darzy się go uwielbieniem.

Spytacie pewnie , skąd wiem takie rzeczy ? Ach, jak się nie gada to pozostaje tylko słuchać, a jak się dzieli dormitorium z największymi gadułami w Hogwarcie to czasem głowa pęka od nadmiaru nowinek i ploteczek.

 Jak już mówiłam Justin się zmienił. Nie znam go na tyle dobrze , żeby powiedzieć ile  się zmienił z charakteru, ale z wyglądu … Urósł, miał już chyba z 1.90 wzrostu i wyglądałam przy nim prawie jak karzeł. Jego blond włosy zrobiły się nagle kruczoczarne, a w uszach pojawiło się z dziesięć kolczyków. W wraz ze swoją metamorfozą stracił spokój na dobre , bo samotnik, który ma wygląd niesfornego dziecka sprawia, że wszystkie dziewczyny lecą do niego jak pszczoły do miodu.

Jeśli chodzi o mnie to ostatni chłopak, w którym w skryciu się kochała…  Dlaczego ? Powinnam go zacząć nazywać : Pan wszyscy mnie kochają. Tacy buntownicy nie budzą mojej sympatii. Po prostu. Wygląda na miłego, ale wydaje mi się, że tak nie jest naprawdę.  Z niektórymi  nauczycielami ma na pieńku i jest wiecznie otoczony wianuszkiem dziewcząt, które chichoczą za każdym razem, gdy powie choćby słowo.  Irytujące, czyż nie ?

 Dobrze, powoli zmierzam do końca. Wyobrażacie sobie moje przerażenie gdy Justin wypił cały eliksir ? Zachciało mi się tylko krzyczeć z przerażenia… a jeszcze bardziej zachciało mi się krzyczeć, kiedy spojrzał na mnie , uśmiechnął się i spytał czy chcę iść z nim do Hogsmeade w przyszłą sobotę!

~***~

Tym razem bliźniaczki Edelwise przybrały gotyckie suknie czarnego koloru  z tiulowymi welonami, tak , że ledwo mogłam  widzieć  ich twarze.

Moją historię skwitowały  tylko wzruszeniem ramion.- Jak można złamać ten czar ?

One tylko się zaśmiały : - Nie można , musisz go przeczekać.

Wtedy znów zachciało mi się krzyczeć i wyrywać włosy z głowy.  Przeczekać ? No dobra…  Przeczekam, jeśli będzie trzeba. Uspokoiłam się i spytałam – Ile  to może trwać?

- To zależy od stanu umysłu … – zaczęła wyliczać Lilian.

-podatności na eliksiry i tego ile wypił.- dokończyła Rose.

- Wypił całą butelkę…

- W takim razie coś około dwóch miesięcy … - oznajmiły razem.

-Coo?!- Dwa miesiące… dwa miesiące… usiadłam na krzesełku  i zaczęłam się kołysać. W co ja się wpakowałam…

- Trzeba było uważać.-

Acha, dzięki… Po pierwsze trzeba było tego eliksiru w ogóle  od was nie brać.

- Och nie dobijaj jej Rose ! I tak jest wystarczająco wstrząśnięta.

Obie siostry kucnęły przede mną i odgarnęły z twarzy welony. – Nie panikuj zawczasu.  Może nie będzie tak źle ? Może on okaże się być miły.- Rose pocieszająco poklepała mnie po głowie..

- A może właśnie dzięki temu David wreszcie zwróci na ciebie uwagę.- dodała Lilian, po czym obie wstały, złapały się za ręce i podeszły w kierunku okna.- Może wyjdzie ci to na dobre. Przemyśl to.

Przemyśl ? No jasne, już dziś zacznę myśleć nad możliwościami ucieczki przed Justinem.
________________________________________________________________
I jak ? Keep your eyes open :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz